/
/
Nie daj się złowić, czyli okazyjne wyłudzanie danych

Nie daj się złowić, czyli okazyjne wyłudzanie danych

Blog

13.12.2018

ochrona danych

poprzedniej części powiedzieliśmy sobie kilka słów na temat ogólnych zagrożeń jakie „czyhają” na nas w Internecie, skupiając się finalnie na jednym z najczęściej chyba występujących obecnie, czyli phishingu. Dziś chciałbym zasugerować kilka „praktycznych” rzeczy, które każdy nawet zwykły – nieposiadający „tajemnego informatycznego wykształcenia” użytkownik, może zrobić, żeby być odrobinę bardziej bezpiecznym w sieci.

Jeśli chodzi o sam phishing, to wiąże się z nim jedna bardzo pocieszająca informacja: na 99% jesteśmy najprawdopodobniej tylko jednymi z wielu w kierunku których „zarzucana jest przynęta”. Dokładnie tak, jak z rybakiem idącym na połów. Zarzucając wędkę, raczej nie skupia się na tym, żeby złowić tę jedną – konkretną rybę. Liczy bardziej na efekt skali – jeśli zarzucił dobrą przynętę pośród ławicy ryb, ma spore szanse na to, że któraś się w końcu złapie. No właśnie, więc jak nie dać się złapać?

Dziś chciałbym się skupić na wiadomościach email – to chyba największa „zmora” dzisiejszych czasów. Codziennie jesteśmy zasypywani dziesiątkami (jeśli nie stekami) wiadomości przeróżnej treści: reklamy, propozycje zainwestowania naszych pieniędzy, treści erotyczne i wiele innych. I w tym gąszczu komunikacyjnym oszuści także niestety „wywęszyli” swoja szansę.

Posłużmy się w tym miejscu przykładem. Otrzymujemy na swoją skrzynkę mailową taką wiadomość:

mail

Wiadomość taką naprawdę dostałem kilka dni temu na swoją skrzynkę J

Na pierwszy rzut oka – rachunek, wezwanie do zapłaty. Ok, nie kojarzę od razu, ale kto wie, często robię zakupy w Internecie, może to jakaś „zaginiona” faktura? Należałoby otworzyć i sprawdzić prawda…? Nie! W takich właśnie sytuacjach powinna zaświecić się nam lampka alarmu. Przyjrzyjmy się bliżej tej wiadomości:

– Nadawcą jest pan Krzysztof W (co nie budzi podejrzeń bo przecież nie jest to jakieś dziwnie brzmiące imię w stylu „Mbawa Putinho Garcia” – taki mail zapewne zostałby przez nas skasowany bez przeczytania). Ale – pierwszy sygnał alarmowy – dlaczego pan Krzysztof wysyła nam maila z adresu ticket@2b41.org?? W porządku, będę dociekliwy i sprawdzę czy na przykład strona www.2b41.org w ogóle istnieje. Jakież jest moje zaskoczenie kiedy wpisuję adres w przeglądarkę….a strony tam nie ma.

– Sama treść maila nie budzi w sumie większych zastrzeżeń – ot standardowe powitanie, lakoniczna notka z linkiem do rzekomego rachunku i… podpis. No właśnie – kolejny sygnał alarmowy –  dlaczego Pan Krzysztof  podpisuje się jako Pani Kamila M?? Niech będzie, jestem dociekliwy więc poświęcę jeszcze chwilę czasu, żeby sprawdzić, czy firma podana w mailu w ogóle istnieje. Uruchamiam przeglądarkę, wpisuję nazwę i…jest, faktycznie taka firma istnieje. Co teraz?

Podstawowe pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać na samym początku to „czy ja kiedykolwiek miałem do czynienia z firma o podanej w stopce nazwie? Czy kupowałem coś od tej firmy, lub czy być może (co sugeruje treść maila) wykonywała na jakieś prace na moje zlecenie?” Zapewne nie J I na tym na dobra sprawę powinniśmy zakończyć nasze „śledztwo” i od razu usunąć taka wiadomość. Ale…pójdźmy jeszcze krok dalej J

– Wisienka na trocie, czyli link. Nie ma w nim ani śladu nazwy firmy podanej w stopce, to raz. Dwa, domeną na pewno nie jest również ta podana w mailu. Trzy – delikatnie mówiąc link wygląda „podejrzanie”

Jeśli kiedykolwiek dostaniecie takiego (lub podobnego) maila – po prostu go usuńcie. Ale żeby zaspokoić Waszą ciekawość, pokusiłem się i w odizolowanym i zabezpieczonym środowisku otworzyłem podany w mailu link. Nie trudno się było domyślić (poza tym, że system antywirusowy zaczął bić na alarm), że pod tym adresem mamy do pobrania plik *.zip wewnątrz którego znajduje się plik *.vbs – skrypt, który może w sobie zawierać naprawdę dowolny złośliwy kod.

Oczywiście powyższy przykład jest dość oczywisty do zinterpretowania – mail od nieznanej firmy, dziwny adres, dziwny link – do kosza. Ale co jeśli dostanę podobną wiadomość, która do złudzenia będzie przypominała wiadomość z mojego….banku? Zasada jest ta sama. Zanim cokolwiek „klikniecie” poświęćcie 60 sekund na analizę wspomnianych powyżej rzeczy. A jeśli dalej będziecie mieć wątpliwości, zadzwońcie po prostu do banku i zweryfikujcie, czy faktycznie wysyłał on do Was taka wiadomość.

Autor wpisu

Udostępnij

Masz jakieś pytania?

Skontaktuj się z nami

Jesteśmy pod telefonem:
Pon-Pt 8:00 - 16:00

Warto przeczytać również

Ta witryna jest zarejestrowana pod adresem wpml.org jako witryna rozwojowa. Przełącz się na klucz witryny produkcyjnej na remove this banner.