/
/
Nadchodzą nowości w GHG Protocol: co zmienią planowane aktualizacje Zakresu 2 i 3 i jak się na nie przygotować?

Nadchodzą nowości w GHG Protocol: co zmienią planowane aktualizacje Zakresu 2 i 3 i jak się na nie przygotować?

Blog

03.11.2025

Czy Twoje „zeroemisyjne” kilowatogodziny są naprawdę zeroemisyjne o każdej porze dnia i nocy? Czy Twój ślad węglowy to nadal czarna skrzynka zawierająca uśrednione wskaźniki? Tego typu wątpliwości i niuanse związane z emisjami dwutlenku węgla sprzyjają narastającej dyskusji o dekarbonizacji. W niniejszym artykule chcielibyśmy odpowiedzieć na pytanie nie tyle „czy liczyć”, lecz „jak liczyć”, aby podawane cyfry miały znaczenie dla wiedzy i procesu decyzyjnego uwzględniającego realne oddziaływania na środowisko, plan redukcji, portfel zamówień i audyt.

Przez lata nauczyliśmy się sprawnie „odrabiać” Zakres 1 i 2, a resztę zasłaniać grubą zasłoną „średnich rynkowych”. Tyle że biznes nie działa w średniej. Działa tu i teraz — zarówno o godz. 19:00 w styczniu, kiedy Twoja linia produkcyjna potrzebuje mocy, jak i w sierpniu, gdy magazyn pracuje na pół gwizdka. Opcja pierwsza to sytuacja, w której Twoja „zielona” energia może istnieć głównie na papierze, a nie w realnie wykorzystanym miksie energetycznym. Nieubłaganie zbliża się jednak moment, gdy nie tylko audytorzy, ale też klienci będą dopytywać o godzinowe pokrycie popytulokalną zgodność energii.

A jak się ma sytuacja z Zakresem 3? Wiemy, że to zwykle największy kawałek tortu — i najtrudniejszy. W ujęciu księgowym chciałoby się zamienić wydatkowane emisje jednym mnożnikiem i zamknąć sprawę. Tyle że prawdziwa wiedza o łańcuchu dostaw związana jest z gromadzeniem i zarządzaniem realnymi danymi pierwotnymi od dostawców, a nie tylko wirtualnymi wskaźnikami z ogólnodostępnych tabel. To one decydują, czy oferta z dopiskiem „low-carbon” jest wiarygodna, porównywalna i obroni się podczas przetargu.

W odpowiedzi na cały ten wskaźnikowy zamęt na horyzoncie pojawiają się nowe trendy w postaci największej od lat aktualizacji GHG Protocol, która ma za zadanie ułożyć zasady bliżej naszej rzeczywistości. W kwestii Zakresu 2 opiera się to na zwrocie od „certyfikatów w skali roku” ku granularności czasu i miejsca. W Zakresie 3 odwracamy się natomiast od „wielkiego uśredniania” ku wyższej jakości danychczytelniejszym granicom. W tle słychać chór regulacji, które w zamyśle autorów mają uporządkować i ujednolicić wysiłek na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. W odpowiedzi na bardzo ambitne cele UE w zakresie dekarbonizacji oraz szeroko pojętego zrównoważonego rozwoju w latach 2024/2025 wdrożono standardy ESRS/CSRD, aby następnie podjąć prace nad wdrożeniem standardu VSME porządkującego i urealniającego oczekiwania wobec MŚP. Z kolei standard CBAM przenosi ciężar na wiarygodne dane o realnych emisjach. Kierunek jest jeden: mniej deklaracji, więcej dowodów.

O co to całe zamieszanie i dlaczego właśnie teraz?

Po ponad dekadzie od publikacji głównych dokumentów GHG Protocol świat „dogonił” arkusze kalkulacyjne. Biznes, regulatorzy i audytorzy zaczęli wymagać, aby dane podawane w raportach odzwierciedlały fizykę systemu (np. to skąd i kiedy faktycznie płynie prąd) i prawdziwy obraz łańcucha dostaw zamiast zbioru uśrednionych wskaźników. Stąd największy od lat przegląd standardów:

Zakres 2: w lipcu 2025 r. ISB GHG Protocol zatwierdziła poddanie konsultacjom propozycji zmian w zakresie podejścia lokacyjnego i rynkowego, a sama publiczna konsultacja została zapowiedziana na jesień 2025 r. Jej celem jest m.in. doprecyzowanie hierarchii czynników emisyjności oraz ściślejsze dopasowanie czasowe i geograficzne między zużyciem energii a dowodami jej „zieloności”. Publikacja zrewidowanego tekstu GHG Protocol, będąca pierwszą fazą całego procesu, jest przewidywana na pierwszą połowę 2026 r.

Zakres 3: w styczniu 2025 r. opublikowano Standard Development Plan – mapę zmian dla standardu i wytycznych kalkulacyjnych. Wśród zaplanowanych działań przewidziano m.in. zdefiniowanie wyraźniejszych granic, materialności i hierarchii jakości danych stanowiących priorytet dla danych pierwotnych od dostawców tam, gdzie to kluczowe, oraz lepsze szablony ujawnień i zbieżność z praktykami finansowymi. Są to działania zaplanowane w dłuższej perspektywie czasowej (co najmniej do roku 2028), jednak kierunek zmian został już oficjalnie ogłoszony.

Corporate Standard (trzecie wydanie): równolegle toczy się rewizja „podręcznika głównego” (Corporate Standard), aby cały „zestaw korporacyjny” był spójny z nowymi oczekiwaniami rynku i regulatorów.

Nie należy również zapominać o regulacjach UE w zakresie standardu ESRS. Na chwilę obecną jest on obowiązującym aktem prawnym (akt delegowany 2023/2772), a Polska wdrożyła CSRD w grudniu 2024 r. (zmiany m.in. w ustawie o rachunkowości). Oznacza to, że pierwsze spółki rozpoczęły raportowanie, a audytorzy sprawdzają, skąd pochodzą podawane liczby i metadane. Oczywiście przyszłość tego standardu w świetle prac nad Omnibusem znacząco zmieniającym obecne wymagania i zakres raportowania jest mocno niepewny, lecz wiele procedur nadal jest realizowanych w oparciu o ten standard.

Planowane zmiany mają ułatwić funkcjonowanie MŚP i jednocześnie być odpowiedzią na rosnące oczekiwania w zakresie jakości łańcuchów dostaw. W lipcu 2025 r. Komisja przyjęła rekomendację w sprawie dobrowolnego standardu raportowania dla MŚP (VSME), aby uporządkować prośby kierowane przez duże firmy do swoich dostawców. Wysiłki te zmierzają ku opracowaniu wspólnego języka i ram raportowania, które mają ograniczyć chaos w ankietach i arkuszach kalkulacyjnych. Równolegle, w pakiecie „Omnibus I”, Komisja zasygnalizowała dążenie do odciążenia mniejszych firm w zakresie raportowania. Jednak trzon w postaci potrzeby gromadzenia i przetwarzania rzetelnych danych pozostaje taki sam.

Kolejnym, niezwykle ważnym kamieniem węgielnym wprowadzanych usprawnień jest CBAM – cło węglowe na granicach UE. Po fazie przejściowej prowadzonej w latach 2023–2025 mechanizm wchodzi w okres docelowy od 1 stycznia 2026 r. Z praktycznego punktu widzenia przekłada się to na popyt na uzyskiwanie wiarygodnych danych o emisjach związanych z handlem towarami. Oznacza to, że nawet jeśli sam nie importujesz, to prawdopodobnie robi to ktoś w Twoim łańcuchu dostaw.

Do tego dochodzi czynnik assurance, czyli osadzania raportowania w audycie. Skoro dane mają być kontrolowane (najpierw w ograniczonym, a docelowo w rozszerzanym zakresie), to muszą być odtwarzalne, porównywalne i opatrzone metadanymi. To właśnie podkreśla znaczenie szczegółów, które do niedawna wydawały się zbędne, takich jak:

–  profil godzinowy zużycia energii,

– residual mix (miks energii w systemie po odjęciu energii, do której przypisano atrybuty „zieloności”),

– geografia certyfikatów (w jakiej strefie rynkowej/kraju/systemie bilansowania została wytworzona energia),

– wersje i źródła współczynników emisyjności w Zakresie 3,

– konkurencja i przetargi.

Więksi klienci, instytucje finansowe i administracja publiczna coraz częściej proszą o konkretne kategorie, okresy, geografie i jakość danych. Wynika to z realnych zobowiązań redukcyjnych i ryzyka regulacyjnego w łańcuchu.

Podsumowując, obecnie mamy kumulację trzech wektorów – (1) aktualizacja GHG Protocol (czyli nowe reguły gry w Zakresie 2 i 3), (2) twarde ramy ESRS/CSRD ewoluujących w kierunku VSME (czyli audytowalne raporty w UE, także w Polsce) oraz (3) presję rynkową (CBAM, wymagania klientów). To dlatego znajdujemy się w najlepszym momencie, aby podsumować dotychczasowe dane.

Zakres 2: od „papieru” do „fizyki” i dlaczego 24/7 ma znaczenie

Wyobraź sobie fabrykę, która w raporcie chwali się „zerowym” śladem energii. Ma na to dokumenty potwierdzające gwarancje pochodzenia, eleganckie wykresy i zielone ikonki. Tyle że największe zużycie rejestruje podczas zimowych wieczorów, kiedy system energetyczny ledwo domyka popyt, a w miksie przybywa źródeł konwencjonalnych. „Zielona” energia widoczna w certyfikacie została wyprodukowana latem w południe, w innej strefie rynkowej. I tu zaczyna się sedno zmian w Zakresie 2: od liczb „na papierze” przechodzimy do danych, które odzwierciedlają czas i miejsce rzeczywistego zużycia.

Dotąd funkcjonowały obok siebie dwie perspektywy. W metodzie lokacyjnej opisujesz świat takim, jaki jest „za oknem”: liczysz emisje według średniego miksu sieci w miejscu działania. W metodzie rynkowej pokazujesz wpływ swoich decyzji zakupowych: kontraktów, gwarancji pochodzenia i systemów certyfikatów. Obie perspektywy są potrzebne, ale przez lata zbyt łatwo było wskazać źródło pochodzenia energii jako zielone, kupując roczne certyfikaty z odległego rynku. Rewizja Zakresu 2 nie likwiduje metody rynkowej — przeciwnie, chce ją związać z fizyką systemu. Jeśli mówisz, że zużywasz czystą energię, pokaż, że pokrywa ona Twój profil zużyciatych samych godzinach i w tej samej strefie rynkowej. W praktyce to krok w stronę tzw. 24/7 CFE. Zamiast stwierdzenia „rocznie mamy tyle MWh z OZE” następuje pytanie: „Czy o 19:00 w styczniu, gdy linia rusza pełną parą, również masz realne pokrycie zieloną energią?”.

Wraz z tym rośnie rola parametru, który do tej pory bywał jedynie przypisem — residual mix. Jest to „reszta miksu” pozostała po odjęciu energii, do której przypisano atrybuty zieloności poprzez posiadane certyfikaty. Nowe podejście ukierunkowane jest na wskazanie przez podmiot raportujący, jaki residual mix został wskazany oraz skąd pochodzą czynniki wykorzystane do obliczenia zadeklarowanej emisyjności. Dla audytora ważne będą metadane takie jak:

  • rok i geografia współczynnika,
  • operator systemu,
  • sposób wyznaczenia miksu,
  • parametry kontraktu umowy zakupu energii elektrycznej (m.in.: wiek instalacji wykorzystanej do jej produkcji),
  • w przypadku certyfikatów: kiedygdzie wygenerowano przypisane do nich MWh.

Określenie „godzinowość” brzmi groźnie, ale nie chodzi o to, żeby każda firma nagle stała się traderem energii. Chodzi o kierunek – świadectwa i kontrakty mają coraz wierniej odwzorowywać profil popytu, a nie tylko bilans roczny. Z biznesowego punktu widzenia oznacza to zmianę konstrukcji zakupów – większą wartość będą mieć długoterminowe umowy zakupu energii z konkretnej instalacji w tej samej strefie rynkowej, kontrakty z profilacją bliższą Twojemu zużyciu, a z czasem granularne certyfikaty pozwalające udokumentować pokrycie w konkretnych godzinach. W związku z tym warto rozważyć dodatkowe opcje po stronie popytu, takie jak elastyczne planowanie pracy energochłonnych procesów, magazynowanie energii lub modernizację źródeł ciepła i chłodu. Mogą one przyczynić się do zmniejszenia „dziury” w godzinach maksymalnego poboru energii, czyli właśnie wtedy, gdy najtrudniej o udowodnienie jej zielonego pochodzenia.

Jak to wygląda w praktyce w Polsce? Jeżeli Twoja instalacja znajduje się w województwie wielkopolskim, zakup rocznych gwarancji pochodzenia z farmy wiatrowej na Półwyspie Iberyjskim w małym stopniu spełnia ideę rynkowego raportowania zielonego pochodzenia zakupionej energii. Znacznie silniejszym dowodem będzie PPA (umowa zakupu energii elektrycznej) z krajowego źródła—najlepiej takiego, którego profil produkcji, na przykład częściowo uzupełniony magazynem energii, nakłada się na Twój profil zużycia. Nie trzeba mieć od razu idealnego dopasowania. Wystarczy, że zaczniesz rozumieć, gdziekiedy Twoje zużycie „ucieka” od zielonego pokrycia: zima, wieczory, poranki rozruchowe, weekendowe szczyty. To właśnie te okna widać potem w raporcie i to na nich będzie w przyszłości skupiała się rozmowa z audytorem czy klientem.

W tym świecie danych przewagę daje porządek. Nawet jeśli nie masz jeszcze liczników godzinowych, możesz zrekonstruować przybliżony profil na podstawie danych rozliczeniowych i harmonogramu pracy. Ważne, by odtąd każdą decyzję zakupową łączyć z dokumentacją, aby móc odpowiedzieć na pytania dotyczące energii. Ostatecznie Zakres 2 nie wymaga posiadania od zaraz perfekcyjnego dopasowania. Wymusza natomiast uczciwą odpowiedź na proste pytanie: czy Twoje twierdzenie o czystej energii jest prawdziwe w czasie i miejscu, w którym faktycznie pracujesz? Firmy, które potrafią to pokazać – choćby częściowo i z planem dojścia do wymaganych wskaźników udziału zielonej energii – zyskują spokój na audycie i przewagę w przetargach. I to jest ten rodzaj „granularności”, do którego zmierzamy.

3. Zakres 3: od „wielkiego uśredniania” do „danych, które można obronić”

Wyobraź sobie, że Twoja firma to dom, a Zakres 3 to strych i piwnica jednocześnie: najwięcej rzeczy składujemy właśnie tam, ale światło jest kiepskie, a przechowywane pudełka opisane są jako „różne” i „do przejrzenia”. Nic dziwnego, że przez lata kusiło, by wstawić tu jeden wielki regał z napisem „może się przydać” (czytaj: średnie wskaźniki × wydatki) i uznać sprawę za zamkniętą. Tyle że już niedługo klienci i audytorzy będą wymagali nie opowieści, lecz dowodów. Podjęcie wysiłku na rzecz realnego i miarodajnego sparametryzowania i raportowania Zakresu 3 będzie oczywiście wiązało się z wyjściem z dotychczasowej strefy komfortu obudowanej stwierdzeniami o braku możliwości zebrania danych z naszego łańcucha wartości.

Co właściwie nazywamy Zakresem 3 i dlaczego jest on tak istotny?

Zakres 3 to emisje poza Twoją bezpośrednią kontrolą operacyjną:

  • dostawców (surowce, półprodukty, transport),
  • klientów (użytkowanie i koniec życia produktów),
  • kapitale (maszyny, budynki),
  • w działalności pobocznej (delegacje, dojazdy pracowników).

W firmach produkcyjnych lwia część znajduje się zwykle w kategoriach: Zakupione towary i usługi, Dobra kapitałowe, Transport i dystrybucja oraz Użytkowanie i koniec życia produktów. W usługach i finansach ciężar przesuwa się na zakupy nieprodukcyjne i — w przypadku instytucji finansowych — na emisje finansowane. Skala potrafi sięgać 70–90% całkowitego śladu, więc sposób policzenia Zakresu 3 najczęściej jest kluczowy.

Dlaczego samo „wydatki × wskaźnik” już nie wystarcza?

Metoda wydatkowa (spend-based) jest jak mapa pogody z zeszłego roku: wystarczy do ogólnej orientacji o spodziewanych warunkach meteorologicznych, lecz nie wystarczy do nawigowania podczas nawałnicy. Metoda ta daje ogólny obraz, ale rozmywa kwestie jakościowe i ilościowe. Istnieją różne rodzaje stali z różną zawartością węgla i domieszek, a „logistyka” może znaczyć krajową ciężarówkę albo transport lotniczy przez pół świata. Poza tym taka kalkulacja bywa nietransparentna: wskaźnik wzięty został z bazy X, z roku Y, kraju Z — audytor w takiej sytuacji może zapytać, dlaczego akurat te parametry wzięto pod uwagę i jak bardzo pasują one do Twojego łańcucha. Warto być przygotowanym na tak postawione pytanie i wykazać się rzeczową argumentacją.

Nowe oczekiwania rynku idą w stronę hierarchii jakości danych. Najpierw szukamy danych pierwotnych (dostawca deklaruje emisję lub zużycie energii dla konkretnego materiału/komponentu), lub, jeśli nie jest to możliwe, korzystamy z modelowania procesowego (np. LCA dla danego wyrobu). Następnie korzystamy z uśrednionych wskaźników (wydatkowych lub produktowych). Nie chodzi o natychmiastową perfekcję, ale o plan przejścia: gdzie i kiedy zamienimy „średnią” na „konkret”.

Jak to poukładać, aby miało sens, a jednocześnie było wykonalne?

  1. Zacznij od „hotspotów”, a nie od wszystkiego naraz. Zrób szybki screening: które z 3–5 kategorii odpowiada u Ciebie za 70–80% Zakresu 3? W produkcji będą to zwykle surowce/półprodukty i transport; w usługach—zakupy nieprodukcyjne; w finansach—portfel. Wybierz jeden produkt, jedną linię, kilku największych dostawców. To najlepszy punkt startu, bo tu każdy procent jakości danych daje największy efekt.
  2. Ustal granice i jednostki, zanim zbierzesz choćby bajt informacji.

Dla produktów:

  • funkcjonalna jednostka (np. 1 szt. wyrobu, 1 m² paneli, 1 MWh energii),
  • granice systemu (co liczymy, a czego świadomie nie),
  • okresgeografia (efekty transportu i miksu energii są inne w Polsce, inne we Włoszech).

Dla zakupów:

  • kataloguj kody materiałowe,
  • przypisuj im typowe czynniki emisyjności tylko tam, gdzie naprawdę nie dasz rady zdobyć danych pierwotnych,

3. Umów się z dostawcami na „język danych”. Jeśli poprosisz 50 firm o „emisje”, dostaniesz 50 różnych formatów. Ustal krótką specyfikację:

  • co dokładnie zbierasz (np. kWh, litry paliwa),
  • za jaki okres,
  • z jakiej metody (pierwotne pomiary, LCA, baza X),
  • w jakim formacie pliku i jak często.

Dodaj mini-checklistę jakości (rok, kraj, źródło danych). Lepsze są „krótkie, ale porównywalne” dane niż losowe megatabelki.

4. Daj metodzie wydatkowej „drugie życie”, jednak zrób to świadomie. Jest potrzebna, zwłaszcza na start i przy „długim ogonie” dostawców. Tyle że warto ją wzmocnić: dopasuj wskaźniki do branży, kraju i roku, a gdzie to możliwe—zastępuj je wydatkową produktową (na kg, m³, szt.). Regularnie aktualizuj zebrane informacje i zapisuj kolejne raporty—bez tego nie porównasz lat.

5) Nie myl redukcji z kompensacją i „unikniętymi emisjami”. Zakres 3 to fotografia aktualnej odpowiedzialności w łańcuchu. O innowacjach zmniejszających emisje klienta można (i warto) mówić, ale oddzielnie—to nie zastępuje liczenia Twoich własnych emisji w Zakresie 1–3.

4. Podsumowując: mniej deklaracji, więcej dowodów

Jeśli do tej pory Twoje „zero” było roczne i globalne, nowe reguły ustalają zasady gry na poziomie godzinowym i lokalnym. Z jednej strony mamy największą od lat aktualizację GHG Protocol, z drugiej – dojrzewające ramy UE (ESRS/CSRD, VSME, CBAM), a pomiędzy nimi realia przetargów i audytów. Wspólny mianownik? Wiarygodność. Liczby mają nie tylko ładnie wyglądać, ale też odtwarzać się w czasie, w miejscu i w dokumentach. Pokazaliśmy, dlaczego „teraz”: GHG Protocol otwiera prace nad Zakresem 2 i porządkuje Zakres 3. To nie jest modny trend – to zmiana paradygmatu: od „czy liczysz?” do „jak liczysz i czy da się to obronić?”. Im szybciej uporządkujesz dane i metadane, tym mniej niespodzianek napotkasz podczas audytu i analizy łańcuchu dostaw.

Udostępnij

Masz jakieś pytania?

Skontaktuj się z nami

Jesteśmy pod telefonem:
Pon-Pt 8:00 - 16:00

Warto przeczytać również